Smak tego bakłażanowo cukiniowego szaleństwa powala na kolana.
Robię i jem i dzielę się bo samo się także jakoś zjada.
Minęło sobie lato. Pracowite było jak zawsze w moim wydaniu.
Zawodowo pracowite było.
Wakacje mam mieć. Kiedyś.
Nie miałam siły pisać, nie miałam siły obrabiać zdjęć, nie miałam siły tworzyć robótek.
Wobec tego, że za oknem deszcz i że pod blokowymi choinkami rosną maślaki, należy powrócić do przyjemności i zapisków kłusownika.
Było smakowicie na początku lata.
Mój dzielny pies, jeszcze szczupły w miarę spędzał miłe chwile na powietrzu.
Mimo ładnej pogody - gary wzywały.
I tak właśnie wygląda trzydniowa zabawa w bakłażany i cukinie.
Samo się robi, samo się sprząta i samo się zjada.
A w międzyczasie pracowałam sobie w pracy z czego się cieszę, chociaż nie do końca wierzę w urlop ( to jakaś legenda jest czy jakoś?).
Jest jednak jesień i zima i dłuuugie wieczory.
Wykupiłam sobie pływanie na basenie jako sposób na odpoczynek.
Lubię jazdę konną. Ale nie stać mnie.
Uszyłam zatem konika. Tylko, że konik poszedł sobie do mojego bratanka.
Stęskniłam się. Dobrze, że jesteś. Szkoda że nie było Cię na wczorajszym spotkaniu w Scandicu. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuń:) Szczególnie to ,,samo się zjada"
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. Koniś piekny ,przypomniał mi koniki szyte z ceraty przez moja ciotkę :)